sobota, marca 03, 2007

Standy, monitoring merytoryki, garnitury...

Dawno, dawno temu, na marginesie zajęć i "metodologicznego" rozdziału podręcznika ogłosiłem konkurs: "Ogłasza się konkurs, :)!
W celu wywołania dodatkowego ruchu myśli u asystentów i studentów współtworzących ze mną wykład PODSTAWY EKONOMII 2005/2006 ogłaszam oto KONKURS! (...) Pomyśl o Darwina teorii ewolucji i Poppera falsyfikacjonizmie. a) Co u Poppera jest odpowiednikiem darwinowskiej „walki o byt”? b) A co jest odpowiednikiem mutacji, dzięki którym coraz to nowe gatunki przystępują do tej walki? c) Rozbuduj tę analogię: dlaczego Popper twierdzi, że nie ma teorii prawdziwych?".
*
Za bardzo to ja wtedy tego ruchu nie pobudziłem (ani u studentów, ani u asystentów). Hm. Nie da się ukryć, że w takich momentach mój esgiepis mam za miejsce dość barchanowe; na pewno nie są to śliskie jedwabie Akademii...
*
No bo przecież te myśli zapierają dech:
"a) Tym odpowiednikiem są - przyjmujące formę krytyki naukowej - zmagania naukowych teorii.
b) Tym odpowiednikiem są - w gruncie rzeczy nie wiadomo, jak się rodzące - pomysły na nowe teorie.
c) Tak jak - mimo trwającej miliardy lat walki o byt - nie istnieje (i nigdy nie będzie istniał) gatunek w sposób skończony doskonale przystosowany do środowiska, tak nie istnieje teoria 'skończenie prawdziwa'."
*
Więc ewoluować mogą nie tylko organizmy żywe (jak u Darwina), nie tylko wytwory technologii (jak u Mistrza). Oto i teorie naukowe są jak walczące o byt zwierzęta, a prawdy w ogóle nie ma. Słowami niczym taranem Popper wali w naiwne schematy myślowe dwudziestoletnich i siedemdziesięcioletnich mieszczan, :).