niedziela, stycznia 30, 2011

Economics of Happiness (II)

Kiedyś krytycy utylitarystów, a dziś krytycy ekonomii szczęścia (ang. eco- nomics of happiness)[1] kontrargumentowali, wskazując na: 1. problem mię- dzyOSOBOWEJ porównywalności wyników pomiaru szczęścia; 2. problem międzyOKRESOWEJ porównywalności wyników pomiaru szczęścia. O co chodzi?
Po pierwsze, jak wiadomo, podczas pomiaru poziomu szczęścia wyrażone w punktach i dokonywane przez różne osoby oceny szczęścia są do siebie dodawane. Oznacza to przyjęcie – spornego i niemożliwego do sprawdzenia - założenia, że każdy punkt na skali szczęścia jednej osoby odpowiada takiej samej ilości szczęścia, jak każdy punkt na skali szczęścia innej osoby.
Po drugie, podczas pomiaru poziomu szczęścia dodawane do siebie są także wyrażone w punktach oceny szczęścia dokonywane przez tę samą osobę w różnych okresach. Znowu, oznacza to przyjęcie – spornego i niemożliwego do sprawdzenia - założenia, że każdy punkt na skali szczęścia tej osoby w jednym okresie odpowiada takiej samej ilości szczęścia, jak każdy punkt na skali szczęścia tej osoby w innym okresie.
*
Ta krytyka zahamowała karierę utylitaryzmu i hamuje rozwój ekonomii szczęścia. Warto zatem, jak sadzę, przyjrzeć się jednej z odpowiedzi na te zarzuty.
Po pierwsze, mówią obrońcy ekonomii szczęścia, istnieje zasadnicze podo- bieństwo sposobu obliczania poziomu szczęścia oraz demokratycznego gło- sowania, zgodnie z zasadą „jeden człowiek jeden głos”. Mianowicie, podczas obliczania poziomu szczęścia pomija się ewentualne różnice intensywności szczęścia różnych osób i szczęścia tej samej osoby w różnych okresach. Natomiast podczas głosowania, zgodnie z zasadą „jeden człowiek jeden głos”, pomija się różnice intensywności poparcia (lub intensywności nie- chęci) różnych osób dla poszczególnych wariantów decyzji.
Po drugie, istnieje także zasadnicze podobieństwo sposobu obliczania pozio- mu szczęścia i głosowania większością głosów. Mianowicie, w obu przypad- kach dochodzi do sumowania dokonywanych przez różnych ludzi ocen, odpowiednio: poziomu szczęścia i wariantów decyzji.
*
No i co z tego wynika? Ano to, chyba, że sposób pomiaru zagregowanego poziomu szczęścia, a zatem także, ogólnie, ustalenia ekonomii szczęścia za- sługują na akceptację W PODOBNYM STOPNIU, JAK ZASADY DEMO- KRACJI. A to, myślę, nie jest mało, :).
-------------------
[1] O ekonomii szczęścia bardziej szczegółowo pisałem w studium przypadku pt. Pieniądze szcześcia nie dają?