Podstawy ekonomii (2) (o podstawach ekonomii)
G. zaprosił mnie i mój referat na konferencję robioną przez Katedrę Socjologii Ekonomicznej SGH na temat podobieństw i różnic metodologii ekonomii i socjologii. Było sporo ludzi m. in. z SGH i z Uniwersytetu Warszawskiego. Spotkałem także K., T., H. Ciekawe.
Dla mnie to była m. in. okazja, żeby jeszcze raz pomyśleć o ekonomii. No rzeczywiście, chyba jest tak, jak pisze Mark Blaug [1] (a w Polsce skutecznie pokazuje, co znamienne, polityk, a nie „praktykujący” ekonomista, Marek Borowski [2]). Otóż zdolność ekonomistów do sprostania wymogom Poppera, czyli formułowania praw naukowych i skutecznego wykorzystywania ich w celu prognozowania zjawisk gospodarczych, jest znikoma i nie jest nawet jasne, czy w ogóle przewyższa możliwości inteligentnego laika.
Co więcej, nawet z opisywaniem rzeczywistego stanu gospodarki miewają ekonomiści zupełnie podstawowe kłopoty. Na przykład, w 12. wydaniu swojego słynnego i niezwykle wpływowego podręcznika (ponad 4 mln sprzedanych egzemplarzy i 15 wydań w 41 głównych językach świata od 1948 do 1998 r.!) z 1985 r. jeden z największych autorytetów nowoczesnej ekonomii „głównego nurtu”, noblista Paul. A. Samuelson (wspólnie z Williamem. D. Nordhau sem) twierdzili, że Związek Radziecki od 1928 r. rozwija się szybciej od Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Japonii. Jeszcze na rok przed upadkiem muru berlińskiego (sic!) w wydaniu 13 pisali: „Gospodarka radziecka jest dowodem, że - wbrew przekonaniom wielu sceptyków - socjalistyczna gospodarka nakazowo-rozdzielcza może nie tylko działać, lecz nawet rozkwitać" (zob. wydanie 13, s. 837). (Słówko "rozkwitać" zniknęło dopiero w 14. wydaniu Economics Samuelsona, Nordhausa:)) (zob. wydanie 14, s. 389).
A przecież sumienie ekonomistów obarczają grzechy jeszcze cięższe, w tym m. in. motywowana interesem ideologicznym i (lub) materialnym propagandowa indoktrynacja całych pokoleń w krajach realnego socjalizmu, w tym w Polsce. Na przykład, inny guru dwudziestowiecznej ekonomii Oskar Lange pisał w swojej popularnej swego czasu „Ekonomii politycznej”, że „dopiero socjalistyczny sposób produkcji umożliwia zastosowanie zasady racjonalności w skali całego gospodarstwa społecznego, czyli społeczno-gospodarczą racjonalność gospodarowania".[3] W innej zaś pracy Langego można znaleźć i takie słowa: „W pracy Stalina Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR z genialną prostotą i wnikliwością ujęte zostały charakter i natura praw ekonomicznych w warunkach socjalizmu: prawo koniecznej zgodności stosunków produkcji z charakterem sił wytwórczych i sposób działania tego prawa w socjalistycznym społeczeństwie, podstawowe prawo ekonomiczne socjalizmu oraz prawo planowego proporcjonalnego rozwoju gospodarki narodowej, rola produkcji towarowej i prawa wartości w warunkach socjalizmu, siły napędowe oraz wstępne warunki przejścia do komunizmu. (...) Dzięki pracy Stalina ekonomia polityczna socjalizmu stała się nauką o określonych podstawach, której główne pojęcia i prawa są ustalone.”[4]
Krótko mówiąc, mimo żonglowania matematyką, symulowania żargonu nauk ścisłych, przyznawanych sobie od 1969 r. nagród Nobla, ekonomistom bardzo daleko do osiagnięć przyrodoznawców. W efekcie wielu komentatorów – często słusznie – wyśmiewa napuszone wywody lokalnych autorytetów od przepowiadania koniunktury i kursów walutowych. Istnieje nawet cały ruch społeczny, którego celem jest m. in. obnażanie wad ekonomii „głównego nurtu” (wpisz np. hasło „post-autistic economics” w przeglądarkę google...[5]).
Jednak, z drugiej strony, G. ma przecież wiele racji, kiedy mówi, że Popper Popperem, a nauka nie polega tylko na prognozowaniu. Na przykład, pomyślmy o języku ekonomistów. Chodzi mi o ten dobrze znany studentom kończącym 1. rok studiów ekonomicznych na całym świecie zestaw terminów i klasyfikacji w rodzaju „rzadkości dóbr”, „wskaźnika cen konsumenta”, „wartości realnej” i „wartości nominalnej”, „kosztów transakcyjnych”, „popytu” i „podaży”, „równowagi rynkowej”, „kosztu alternatywnego”, „kosztów utopionych”, „korzyści skali”, „efektów zewnętrznych”, dóbr: „publicznych”, „wspólnych”, „klubowych”, „efektu gapowicza”, problemu „pana i sługi”, nadwyżki „konsumenta” i „producenta”, „asymetrii informacji”, „dóbr pożądanych i niepożądanych społecznie”, dóbr „pośrednich” i „finalnych”, „produktu krajowego brutto”, „kursu odpowiadającego parytetowi siły nabywczej”, „równowagi makroekonomicznej” („krótkookresowej” i „długookresowej”), „mnożnika”, „funkcji pieniądza”, bezrobocia „naturalnego” i „przymusowego”, „podatku inflacyjnego” czy „korzyści komparatywnych”. Itd., itp. (Ten słownik rozszerza się ciągle; czy wiesz np., co to znaczy „coopetition”?).
Co najważniejsze, mimo wszystkich swoich pomyłek, to właśnie dzięki temu językowi ekonomiści coraz zwięźlej i precyzyjniej opisują, wyjaśniają i analizują skomplikowany świat gospodarki. W dodatku te analizy miewają mimo wszystko – niekiedy - wielkie znaczenie praktyczne. W sposób oczywisty jest tak np. w przypadku polityki antymonopolowej (np.: Czy Microsoft zostanie w końcu podzielony, czy nie zostanie podzielony?) i analizy kosztów i korzyści (np.: Czy warto w tym akurat miejscu wybudować to gigantyczne lotnisko, czy nie warto?).
A że prognozy ekonomistów są do bani? Cóż, nie od razu Kraków zbudowano. Dawno, dawno temu, jeszcze przed Kopernikiem, przyrodoznawcy też zaczynali od języka... ----------------------------------------
[1] Zob. M. Blaug, The Methodology of Economics, Cambridge University Press, 1992 (polskie wydanie: M. Blaug, Metodologia ekonomii, PWN, Warszawa 1995) lub M. Blaug, The Problems with Formalism. Interview with Mark Blaug, „Challenge”, Vol. 41, No. 3, 1998, s. 35-45.
[2] Zob. np. M. Borowski, W oczekiwaniu na czarną owcę, „Gazeta Wyborcza” z 22 sierpnia 2007 r.
[3] Zob. O. Lange, Ekonomia polityczna, t. 1, PWN, Warszawa 1980, s. 217.
[4] Zob. O. Lange, Prawa ekonomiczne w świetle ostatniej pracy Józefa Stalina, w: Oskar Lange. Wybór pism, tom 1, Drogi do socjalizmu, PWN, Warszawa 1990, s. 405-6.
[5] Dla równowagi przeczytaj jednak również np. surową recenzję „biblii” ruchu post autistic economics, zatytułowanej The Crisis in Economics: the Post-autistic Economic Movement: the First 600 Days (London: Routledge), opublikowaną przez Davida Colandera w „The Journal of Economic Methodology” w czerwcu 2005 r.
Dla mnie to była m. in. okazja, żeby jeszcze raz pomyśleć o ekonomii. No rzeczywiście, chyba jest tak, jak pisze Mark Blaug [1] (a w Polsce skutecznie pokazuje, co znamienne, polityk, a nie „praktykujący” ekonomista, Marek Borowski [2]). Otóż zdolność ekonomistów do sprostania wymogom Poppera, czyli formułowania praw naukowych i skutecznego wykorzystywania ich w celu prognozowania zjawisk gospodarczych, jest znikoma i nie jest nawet jasne, czy w ogóle przewyższa możliwości inteligentnego laika.
Co więcej, nawet z opisywaniem rzeczywistego stanu gospodarki miewają ekonomiści zupełnie podstawowe kłopoty. Na przykład, w 12. wydaniu swojego słynnego i niezwykle wpływowego podręcznika (ponad 4 mln sprzedanych egzemplarzy i 15 wydań w 41 głównych językach świata od 1948 do 1998 r.!) z 1985 r. jeden z największych autorytetów nowoczesnej ekonomii „głównego nurtu”, noblista Paul. A. Samuelson (wspólnie z Williamem. D. Nordhau sem) twierdzili, że Związek Radziecki od 1928 r. rozwija się szybciej od Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Japonii. Jeszcze na rok przed upadkiem muru berlińskiego (sic!) w wydaniu 13 pisali: „Gospodarka radziecka jest dowodem, że - wbrew przekonaniom wielu sceptyków - socjalistyczna gospodarka nakazowo-rozdzielcza może nie tylko działać, lecz nawet rozkwitać" (zob. wydanie 13, s. 837). (Słówko "rozkwitać" zniknęło dopiero w 14. wydaniu Economics Samuelsona, Nordhausa:)) (zob. wydanie 14, s. 389).
A przecież sumienie ekonomistów obarczają grzechy jeszcze cięższe, w tym m. in. motywowana interesem ideologicznym i (lub) materialnym propagandowa indoktrynacja całych pokoleń w krajach realnego socjalizmu, w tym w Polsce. Na przykład, inny guru dwudziestowiecznej ekonomii Oskar Lange pisał w swojej popularnej swego czasu „Ekonomii politycznej”, że „dopiero socjalistyczny sposób produkcji umożliwia zastosowanie zasady racjonalności w skali całego gospodarstwa społecznego, czyli społeczno-gospodarczą racjonalność gospodarowania".[3] W innej zaś pracy Langego można znaleźć i takie słowa: „W pracy Stalina Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR z genialną prostotą i wnikliwością ujęte zostały charakter i natura praw ekonomicznych w warunkach socjalizmu: prawo koniecznej zgodności stosunków produkcji z charakterem sił wytwórczych i sposób działania tego prawa w socjalistycznym społeczeństwie, podstawowe prawo ekonomiczne socjalizmu oraz prawo planowego proporcjonalnego rozwoju gospodarki narodowej, rola produkcji towarowej i prawa wartości w warunkach socjalizmu, siły napędowe oraz wstępne warunki przejścia do komunizmu. (...) Dzięki pracy Stalina ekonomia polityczna socjalizmu stała się nauką o określonych podstawach, której główne pojęcia i prawa są ustalone.”[4]
Krótko mówiąc, mimo żonglowania matematyką, symulowania żargonu nauk ścisłych, przyznawanych sobie od 1969 r. nagród Nobla, ekonomistom bardzo daleko do osiagnięć przyrodoznawców. W efekcie wielu komentatorów – często słusznie – wyśmiewa napuszone wywody lokalnych autorytetów od przepowiadania koniunktury i kursów walutowych. Istnieje nawet cały ruch społeczny, którego celem jest m. in. obnażanie wad ekonomii „głównego nurtu” (wpisz np. hasło „post-autistic economics” w przeglądarkę google...[5]).
Jednak, z drugiej strony, G. ma przecież wiele racji, kiedy mówi, że Popper Popperem, a nauka nie polega tylko na prognozowaniu. Na przykład, pomyślmy o języku ekonomistów. Chodzi mi o ten dobrze znany studentom kończącym 1. rok studiów ekonomicznych na całym świecie zestaw terminów i klasyfikacji w rodzaju „rzadkości dóbr”, „wskaźnika cen konsumenta”, „wartości realnej” i „wartości nominalnej”, „kosztów transakcyjnych”, „popytu” i „podaży”, „równowagi rynkowej”, „kosztu alternatywnego”, „kosztów utopionych”, „korzyści skali”, „efektów zewnętrznych”, dóbr: „publicznych”, „wspólnych”, „klubowych”, „efektu gapowicza”, problemu „pana i sługi”, nadwyżki „konsumenta” i „producenta”, „asymetrii informacji”, „dóbr pożądanych i niepożądanych społecznie”, dóbr „pośrednich” i „finalnych”, „produktu krajowego brutto”, „kursu odpowiadającego parytetowi siły nabywczej”, „równowagi makroekonomicznej” („krótkookresowej” i „długookresowej”), „mnożnika”, „funkcji pieniądza”, bezrobocia „naturalnego” i „przymusowego”, „podatku inflacyjnego” czy „korzyści komparatywnych”. Itd., itp. (Ten słownik rozszerza się ciągle; czy wiesz np., co to znaczy „coopetition”?).
Co najważniejsze, mimo wszystkich swoich pomyłek, to właśnie dzięki temu językowi ekonomiści coraz zwięźlej i precyzyjniej opisują, wyjaśniają i analizują skomplikowany świat gospodarki. W dodatku te analizy miewają mimo wszystko – niekiedy - wielkie znaczenie praktyczne. W sposób oczywisty jest tak np. w przypadku polityki antymonopolowej (np.: Czy Microsoft zostanie w końcu podzielony, czy nie zostanie podzielony?) i analizy kosztów i korzyści (np.: Czy warto w tym akurat miejscu wybudować to gigantyczne lotnisko, czy nie warto?).
A że prognozy ekonomistów są do bani? Cóż, nie od razu Kraków zbudowano. Dawno, dawno temu, jeszcze przed Kopernikiem, przyrodoznawcy też zaczynali od języka... ----------------------------------------
[1] Zob. M. Blaug, The Methodology of Economics, Cambridge University Press, 1992 (polskie wydanie: M. Blaug, Metodologia ekonomii, PWN, Warszawa 1995) lub M. Blaug, The Problems with Formalism. Interview with Mark Blaug, „Challenge”, Vol. 41, No. 3, 1998, s. 35-45.
[2] Zob. np. M. Borowski, W oczekiwaniu na czarną owcę, „Gazeta Wyborcza” z 22 sierpnia 2007 r.
[3] Zob. O. Lange, Ekonomia polityczna, t. 1, PWN, Warszawa 1980, s. 217.
[4] Zob. O. Lange, Prawa ekonomiczne w świetle ostatniej pracy Józefa Stalina, w: Oskar Lange. Wybór pism, tom 1, Drogi do socjalizmu, PWN, Warszawa 1990, s. 405-6.
[5] Dla równowagi przeczytaj jednak również np. surową recenzję „biblii” ruchu post autistic economics, zatytułowanej The Crisis in Economics: the Post-autistic Economic Movement: the First 600 Days (London: Routledge), opublikowaną przez Davida Colandera w „The Journal of Economic Methodology” w czerwcu 2005 r.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home