niedziela, maja 16, 2010

Parodia wykształcenia [w internecie (2)]

Komentarz na portalu gazeta.pl do artykułu prof. Mikolaja Rudolfa pt. Zatrzymajcie póki czas parodię ogólnego wykształce- nia
Niszczycielski mechanizm
Autor: angrusz1 15.03.10, 09:43
Do różnych błędów, jakie zostały popełnione w oświacie, dodam jeszcze jeden czynnik, którzy niszczy tęże oświatę. Jest to walka o miejsca pracy dla siebie. Jest niż demograficzny. Coraz mniej uczniów to i coraz mniej potrzebnych nauczycieli (...). Dla nauczyciela w takim razie priorytetem staje się utrzymanie miejsca pracy - zrobi wszystko, by je utrzymać. W tym "wszystko" mieści się i przymykanie oczu w czasie klasówki, żeby uczniowie mieli dobre oceny - każdy jest wtedy zadowolony. Nauczyciel, który nie pozwala na ściąganie, od razu musi liczyć się, ze skarga "samorządu uczniowskiego" - choćby to była jedna osoba - jakiś przewodniczący klasy (za złapanie takiej przewodniczacej na zamianie klasówek od razu miałem rozmowę z dyrektorką - bo owa przewodnicząca złożyła wniosek o zamiane nauczyciela , bo ... itd ).Taka sama rozmowa z tzw "rzecznikiem praw ucznia" - czyli innym nauczycielem obarczonym tym obowiązkiem. No i opinia zepsuta. Ba!!! Na wywiadówkach także rodzice powtarzają skargi na nauczyciela - za tamtej pani uczniowie mieli dobre stopnie. Takie skargi mogą lądować i w kuratorium. Ba!!! Inni nauczyciele, zwłaszcza wychowawcy moga robić złą opinię, bo ich/jej/jego klasa ma niską średnią z powodu niskich ocen np z angielskiego. Niskich ocen ale rzetelenie wystawionych i udokumentowanych kartkówkami i klasówkami. Nic to, narzekac można. I co zrobi dyrektor, który w tymze roku ma konkurs na ponowne zajęcie stanowiska dyrektora? A w komisji sa i przedstawiciele rodziców (moga byc ci niezadowoleni) i związków zawodowych i rady pedagogicznej. I dyrektor powie temu rzetelnemu nauczycielowi: nie mogę z panem/panią odnowić umowy o pracę, muszę poszukać "lepszego". W kolejnym miejscu pracy taki zredukowany nauczyciel już inaczej się zachowa. Odstawi na bok rzetelność, a postawi na dobre układy i zadowolenie uczniów, rodziców i nauczycieli a zwłaszcza dyrektora. Ale poziom nauczania spadnie, a wraz z nim także i poziom dyscypliny. No cóż niektórzy uczniowie wybierają daną szkołę - ponadgimnazjalną - bo słyszeli, że tam nic nie trzeba robić. I tak co rok niżej i niżej.
*
Efektem tego procesu, o którym pisze angrusz1 (jego ostatni etap rozgrywa się na tzw. wyższych uczelniach), jest Wielka Polska Mistyfikacja: zdeprawowana miernota z wyłudzonymi pseudodyplomami kradnie miejsca pracy, które w normalnym spoleczeństwie są zarezerwowane dla ludzi zupełnie innego sortu. Więc mamy np. gromady sprzedajnych dziennikarzy, profesorów, którzy piszą z błędami ortograficznymi, ekonomistów, co nie wiedzą, co to procent. A potem dziesiątki tysięcy najlepszych młodych Polaków nie znajdują miejsca dla siebie, bo to miejsce zajął oszust, który ściągał od nich na kolokwium. No to uciekają z tej polskiej fikcji za chlebem, za sensem pracy, za prawdą. Takie będą rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie.

piątek, maja 07, 2010

Podstawy ekonomii (5) (o międzynarodowych dolarach Geary'ego-Khamisa, Quetzalcoatlu i Adamie Małyszu) [post z 20.05.2007]

Kiedy odkryłem Maddisona, zrobiłem sobie tę tabelę. Nie jest ona może zbyt wyrafinowana , ale i tak jest ciekawie, :)].

No bo np. dumni Polacy lubią się porównywać z pracowitymi i bogatymi tego świata; np. z Amerykanami (28129 dolarów "na głowę" w 2000 r.), z Niemcami (18596 dolarów "na głowę" w 2000 r.), z Japończykami (21067 dolarów "na głowę" w 2000 r.). Tymczasem pospolitość skrzeczy... Otóż nasze miejsce jest gdzie indziej. Popatrzmy np. na Polskę i Meksyk i PKB per capita w 1900 i w 2000 roku. Oni startowali od 1366 dolarów i kończyli z 7218 dolarami, a my startowaliśmy od 1536 dolarów i kończylismy z 7215 dolarami. W XX w. Meksykanie najpierw dogonili, a potem przegonili Polaków!

Wychodzi na to, że nasz naturalny punkt odniesienia to raczej Meksyk, a nie Szwecja. Są i nne podobieństwa, np. Światowid i Quetzalcoatl, :). Albo Odra i Rio Grande: oni, Meksykanie, są peryferią jednego z gospodarczych i cywilizacyjnych centrów świata (Kanada i Stany) i my, Polacy, jesteśmy peryferią jednego z gospodarczych i cywilizacyjnych centrów świata (Europa Zachodnia). Na szczęscie zawsze możemy się pocieszyć, że i my i oni jesteśmy "mocnymi średniakami": w XX wieku oni rośli w średnim tempie 1,68% rocznie, my rośliśmy w tempie 1,56% rocznie, a świat rósł w tempie 1,57%... A poza tym Małysz jest przecież Polakiem, :).