czwartek, marca 30, 2017

Podstawy ekonomii (6) ("'The Mecca of the economist lies in economic biology" (Alfred Marshall)) [to jest stary wpis z 23.06.10]

Wielu zdaje się sądzić, że im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej. Logicznym ukoronowaniem tego poglądu jest wizja gospodarki, w której państwo nie spełnia żadnych funkcji (mam wrażenie, że niektórzy tak właśnie pojmują tzw. gospodarkę wolnorynkową). Taki sposób myślenia jest absurdalny. Wszak to państwo tworzy prawo, które chroni własność prywatną, a także wymusza przestrzeganie tego prawa. Bez tego silniejszy mógłby sprzedać towar słabszemu, a potem bezkarnie odebrać, co sprzedał. W takiej sytuacji niewielu chciałoby handlować, więc gospodarka rynkowa nie mogłaby w ogóle istnieć.
*
W swoim sławnym podręczniku podstaw ekonomii[1] N. Gregory Mankiw i Mark P. Taylor opisują gospodarkę mieszaną, siłą rzeczy krytykując naiwny ideał gospodarki wolnorynkowej. Posługują się przy tym przykładem ludzkiego organizmu, którego zdrowie wymaga niekiedy interwencji lekarza, korygującej działanie samoczynnych biologicznych automatyzmów, takich jak ruchy robaczkowe jelit w naszym ciele. Interwencja ta może przyjmować miliony form, np. przecięcia wrzodu, nastawienia złamanej ręki, podłączenia pompy insulinowej, trepanacji czaszki, zakazu picia alkoholu itd. itp.
*
Otóż w przypadku równie skomplikowanego jak nasze ciało organizmu, jakim jest rynkowa gospodarka, która składa się z milionów współdziałających gospodarstw domowych, przedsiębiorstw, instytucji państwowych, fundacji i stowarzyszeń, jest podobnie. W imię efektywności i sprawiedliwości państwo koryguje działanie automatu "niewidzialnej ręki rynku". Interwencja ta przyjmuje miliony form, np. zakazu nadmiernej emisji do atmosfery SO2 przez firmę "National Chemicals", podziału przedsiębiorstwa ATT przez Urząd Ochrony Konkurencji, dotowania badań naukowych na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Zachodniego Wybrzeża, obniżenia zasiłku dla bezrobotnych do 450 złotych miesięcznie, podniesienia stopy repo przez bank centralny w celu zahamowania emisji pieniądza w bankach komercyjnych, itd. itp.
*
Zgodnie z powszechnie akceptowaną opinią nie jest racjonalne utrzymywać, że ludzki organizm sam poradzi sobie z cukrzycą lub zapaleniem płuc i lekarze nie powinni mu w tym przeszkadzać. A jednak, w przypadku gospodarki wielu (zwłaszcza w Polsce!) domaga się, by państwo nie przeszkadzało w pracy automatowi rynku, a także - w razie kryzysu - w ewentualnym przywróceniu przez ten automat właściwego stanu rzeczy. Niekonsekwencja jest jawna, a wniosek - oczywisty. Zdaniem autorów podręczników elementarnej ekonomii (wbrew najbardziej radykalnym zwolennikom "gospodarki wolnorynkowej", "wolności gospodarczej", itp.) nie to jest problemem, czy państwo ma w ogóle interweniować w gospodarce. Rzecz w tym, na jaką skalę i w jakich konkretnie formach interwencja ta powinna się odbywać.
------------
[1] N. Gregory Mankiw, Mark P. Taylor: Mikroekonomia i Makroekonomia, PWE, Warszawa 2010.

wtorek, marca 28, 2017

Zrzuty

Lao Che: "Halo, halo, tutaj Londyn, tutaj Londyn
Ona czarna, a on blondyn, a on blondyn...". 

Oskarżyli – ironią, ogłuszyli szmerem radia, serce rozszarpali kiczem, groteską. 

poniedziałek, marca 27, 2017

Stanisław Lem (1921-2006)

27 marca 20006 r. w Krakowie zmarł Stanisław Lem.

"Idź od rynku ku Wawelowi i dalej, gdzie Wisła, na Salwator, w bardzo krakowskim zgiełku malutkich sklepików, kiosków, restaurcji długą ulicą Kościuszki, aż skończy się linia tramwaju. Teraz w prawo, w górę, siedemset metrów szosą-aleją, wśród starych, ciemnych willi. Jak powiesz, że do Mistrza, kwiaciarka nie przyjmie pieniędzy. Znicz. Weź znicz.
*
W nowszej części cmentarza, przy dzwonie, wryty w grunt leży prostopadłościan z jasnego piaskowca. Rozstąpią się wszyscy: dr Sciss, Wiener, Trurl, Harey, von Neumann, Tichy, Witkacy, Carnap, kosmonauci o azjatyckich rysach, Pirx, Russel, Anny. Na płycie są monety, kamyki, żydowskim zwyczajem kładzione dla pamięci, napis: "Feci, quod potui, faciant meliora potentes" (pol. Zrobiłem, co mogłem; kto umie, niech zrobi lepiej). Z dołu gorączkowy szum szosy; obwódki przedwiosennych chmur nadal pałają bladym ogniem; stryj Leszek odwrócił się już na łóżku. Nic więcej". 



piątek, marca 10, 2017

Ksiyndza z kazalnicy zrucić

sobota, marca 04, 2017

Okazuje się, że nie tylko ja lubię Tuwima...

W Internecie ruch - jutro Manifa. Okazuje się, że nie tylko ja lubię Tuwima...
Całujcie mnie wszyscy w dupę
*
Autorkom gratuluję tekstu i wykonania. Słyszę także tę muzykę.

Razem ze Święcickim

W ramach poznawania mojej partii byłem wczoraj na "spotkaniu dyskusyjnym" z panem Marcinem Święcickim. Pierwsza część była o umowach CETA i TTIP, a druga o Warszawie. To było potrzebne i ciekawe spotkanie, chwała Organizatorom. A oto kilka bardziej szczegółowych wrażeń. 

Moim zdaniem na takich spotkaniach o CETA i TTIP trzeba mówić albo w konwencji edukacyjnego abecadła (o tym, co to jest CETA i TTIP itp.), albo w konwencji dyskusji eksperckiej (z szacunkami przybliżonego rozkładu korzyści i strat dla różnych sektorów polskiej gospodarki po wejściu w życie tych porozumień). Było inaczej: mam wrażenie, że usłyszałem ogólniki i niemożliwe do szybkiego zweryfikowania sprzeczne opinie o drugorzędnych szczegółach.

Część spotkania poświęcona Warszawie była, moim zdaniem, jeszcze ciekawsza, bo bardziej konkretna.

Ogólnie, nie podobała mi się panująca na sali ”kumplowska” atmosfera, a także łatwość, z jaką obecni łykali grepsy Święcickiego w rodzaju „to był najlepszy okres w najnowszej historii Polski” (to o sposobie dokonania zmiany ustroju gospodarczego w Polsce po 1989 r. i o skutkach) albo: „pomyliliśmy się, można to było rozwiązać lepiej” (to o kosztach społecznych „transformacji”, a także o warszawskiej reprywatyzacji). Patrząc na to, miałem wrażenie, że oto pyton wpadł z wizytą do puchatych króliczków, żeby je troszkę pogilgotać po brzuszkach, a one ufnie tulą się do gościa w nadziei na marchewkę.

Problem w tym, że np. setki tysięcy ofiar „pomyłek” odpowiedzialnego za „uzdrowienie” polskich pegeerów Janusza Lewandowskiego, politycznego kumpla pana Święcickiego, zostały bez środków do życia w popegeerowskich wsiach, a na losach ich dzieci socjologowie uczą dziś, na czym polega „dziedziczenie biedy”. Pan Lewandowski zaś od lat zarabia w euro w Parlamencie Europejskim i – jak sądzę – jest przeciwnikiem wprowadzenia w Polsce podatku spadkowego.

Ogólnie, Święcicki ominął fundamentalną kwestię odpowiedzialności, np. odpowiedzialności za warszawską reprywatyzację. Mam na myśli odpowiedzialność moralną, polityczną i sądową. Słuchając naszego Gościa myślałem, że ani on ani cała jego partia nie wyciągnęli żadnych wniosków z tego, co stało się w Polsce, a ich jedynym problemem jest, jak by tu z powrotem dorwać się do żłobu, tak niesprawiedliwie zawłaszczonego przez niedobry PiS.

I jeszcze jedno. Mam wrażenie, że Razem brzydzi się Peerelem i ma ogromne kłopoty z wyciągnięciem ręki w kierunku milionów ludzi Peerelu i z wypowiedzeniem, np. w formie stanowiska Rady Krajowej, kilku słów o oczywistych osiągnięciach Polski Ludowej (jak to w innej dyskusji ujął A[...] G[...]: „Reforma rolna, industrializacja kraju, rewolucja oświatowa, powszechna i bezpłatna oświata i służba zdrowia, likwidacja bezrobocia i bezdomności, masowe darmowe budownictwo mieszkaniowe, rozdział Kościoła i państwa, darmowa aborcja na żądanie itp. - kto dał to Polakom?”). Nie ma natomiast Razem tych kłopotów z honorowaniem swoimi zaproszeniami byłych Sekretarzy KC PZPR przeistoczonych w peowskich aparatczyków. Jest w tym jakaś schizofrenia. Tyle dobrego, że naszym następnym gościem będzie, zdaje się, Joanna Senyszyn.

Zamiast podsumowania: poproszę więcej takich spotkań, :)!

piątek, marca 03, 2017

czwartek, marca 02, 2017

Jolanta Brzeska (1947-2011)

środa, marca 01, 2017

Bronię "Kiepskich"!

Najpierw było tak: 

Kiedy powiedziałem znajomym (znajomym z tak zwanym wyższym wykształceniem), że kocham „Kiepskich”, obruszyli się, że to obciach i prymityw.

Ja zaś uważam, że we współczesnej Polsce twórcy „Świata według Kiepskich” robią to samo, co kiedyś Olga Lipińska robiła w swoich „kabarecikach”. Tyle, że robią to jeszcze lepiej. Żeniąc kulturę wysoką z kulturą niską, skutecznie docierają do umysłów i serc milionów Polaków. Owszem, są nierówni i trzeba obejrzeć parę odcinków, nim zaskoczy.

Moim zdaniem dla idei lewicy, dla równości, racjonalizmu, feminizmu i – ogólnie – dla modernizacji Polski „Kiepscy” robią więcej niż cała rozproszona polska „lewica polityczna”. Moim zdaniem trzeba oglądać „Kiepskich”, żeby nie utracić kontaktu z prawdziwą Polską, dla inspiracji i żeby się od nich uczyć. Moim zdaniem za to lustro wystawione Polakom należy się „Kiepskim” dziesięć Orłów Białych.

A potem broniłem "Kiepskich"... 

Główną bohaterką serialu jest Halinka, która jest „Matką Polką”. Jako jedyna w rodzinie pracuje, jest pielęgniarką, i utrzymuje całą sforę, w tym dorosłego Syna Tumana Waldka, a także męża Ferdynanda, który od dziesięcioleci uchyla się od podjęcia pracy, wmawiając Halince, że „w Polsce nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem”. Ferdek jest półanalfabetą. Czymże jest stworzenie takiej postaci jak Halinka, takiej sytuacji, i świecenie nią w oczy Polkom i Polakom od 1999 r., jeśli nie wsparciem dla idei feministycznych? 

Dodam, że drugą (i ostatnią) dostarczycielką kasy w tej rodzinie jest inna kobieta, czyli Babka, która dostaje bliżej niesprecyzowaną „rentę”, regularnie kradzioną jej przez Ferdynanda.
*
Co się zaś tyczy „lewicowości” serialu… Biorąc pod lupę groteskowo zdeformowane postaci księży i biskupów, autorzy serialu brutalnie wyszydzają polski kościół katolicki, jego irracjonalizm, tandetę umysłową i estetyczną, zacofanie, obłudę, pazerność. "Kiepscy" co chwila obnażają lokalne przeplecenia władzy świeckiej i duchowieństwa (zob. np. odcinek pt. Paradoks).

Dalej, serial niemal w każdym odcinku ośmiesza patologię lokalnej polskiej polityki (służy temu postać Prezesa Kozłowskiego, eksperta od klientelizmu. Kozłowski jest oszustem, erotomanem i alkoholikiem. Mógłby być działaczem lokalnego PO, PiS-u, Nowoczesnej, PSL, SLD, wszystko jedno. Wiele scen stanowi gotowe analizy mechanizmów, dzięki którym Kozłowski kontroluje lokalną społeczność (zob. np. odcinek pt. Grzyb szatan). 

Dalej, serial ujawnia materialne ubóstwo wielu Polaków, którego symbolem jest instytucja „fajansu”, czyli osiedlowy śmietnik. Dla bohaterów „Kiepskich” penetracja „fajansu” bywa ostatnią linią obrony przed nędzą i głodem. Warto zauważyć, że jedną z najważniejszych i najbardziej sympatycznych postaci serialu jest bezdomny i wiecznie pijany Badura, filozof i komentator zdarzeń. Ogólnie, polecam odcinek pt. Ludzie bezdomni z przejmującym podsumowaniem „osiągnięć” postsolidarnościowej Polski. 

Dalej, ważną postacią Dziennikarki, a także na wiele innych sposobów, serial ośmiesza i piętnuje polskie „wolne media”, pokazując ich burdelową estetykę i odpustowość, zakłamanie, bezwzględność i służalczość wobec świata biznesu, polityki i kościoła. Znowu, takich scen jest w serialu bez liku (polecam odcinek pt. Czułe słówka).

Wreszcie, „Kiepscy” rozbrajają polskie uprzedzenia, te podszyte rasizmem (np. odcinek pt. Mieszkanie na sprzedaż) i te podszyte homofobią (sympatyczne postacie homoseksualistów, np. odcinek pt. Kochaj albo tańcz).
*
Przy tym wszystkim Kiepscy są pełni ciepła i życzliwości (życzliwości, nie pogardy!) wobec ludzi i ich słabości, a także pełni wspaniałego humoru. Osobnym tematem są językowe dzieła sztuki twórców „Kiepskich”.

Nie namawiam do oglądania „Kiepskich”. De gustibus non est disputandum. Ale w niedzielę, w Płocku, zbierając przed Mazovią te podpisy, zagadywałem do ludzi grepsami z „Kiepskich”, a oni śmiali się do mnie i chętnie stawali w deszczu. „Jak nie, jak tak?”

PS. 1. A tu są dające do myślenia biadania prawicowych fanów serialu nad jego „lewactwem”: http://forum.kiepscy.org.pl/lewicowa-propaganda-w-nowych-odcinkach-kiepskich-vt5431.htm3
PS. 2. Jeśli zaś ktoś nie wierzy, że Kiepscy są z Lipińskiej, niech sobie obejrzy np. Białe tango w sylwestrowym odcinku pt. Wielki bal.