sobota, kwietnia 08, 2017

Nie tak dawno temu napisałem wierszyk...

"miron chętnie pisze o kotach, li. tak lubi koty, pewnie dlatego, :)   

copyright © bogusław czarny. 
miau
 dwa kocurki, jeden murek
a za murkiem znów - kocurek
tu ogonek, tam pazurek
puszek, mruczuś i czupurek

mechaniczny sunie piesek
co ma tułów zbity z desek
z przodu deska, z tyłu deska  
boję się takiego pieska 

jeszcze drga na murku kiszka
w trawie kostka sino błyska
mózg czupurka w skrzynce chlupie
mielą tryby mięso trupie 

Warszawa 2012"

Z forum "Razem": o socjalizmie i o socjaldemokracji

Istnieje podejrzenie, że w RAZEM „socjaliści” rywalizują z „socjaldemokratami”... 

Jak sądzę, najczęściej wieloznaczna nazwa "socjalizm" oznaczała/oznacza demokratyczny system społeczny, w którym decydującą rolę odgrywa wspólna, a nie prywatna, własność przedsiębiorstw [A]. Zdaniem socjalistów dominacja własności wspólnej w gospodarce ma zapewnić podporządkowanie gospodarowania potrzebom społeczeństwa, a także ma zapobiec nadmiernym różnicom dochodów, majątku, władzy i szans obywateli.

Moim zdaniem dotychczasowe próby zbudowania takiego systemu kończyły się zniszczeniem demokracji i (lub) gospodarczym niepowodzeniem, czego przykładem jest Peerel.
*
Socjaldemokraci (których podgatunków także jest bardzo wiele...) różnią się od tak rozumianych socjalistów przede wszystkim stosunkiem do własności prywatnej przedsiębiorstw. Socjaldemokraci uważają, że – póki co – przede wszystkim własność prywatna przedsiębiorstw, w połączeniu z rynkiem, stwarza odpowiednio silną motywacje do efektywnego gospodarowania, może zapobiegać marnotrawstwu, napędzać postęp technologiczny i – w ostatecznym rachunku – skutkować dobrobytem. Dominacja własności prywatnej przedsiębiorstw w gospodarce nie wyklucza istnienia bardzo wielu przedsiębiorstw będących własnością wspólną (np. spółdzielczych, komunalnych, państwowych).

Cel, w postaci zapobiegania nadmiernym różnicom dochodów, majątku, władzy i szans obywateli socjaldemokraci chcą osiągać, sterując gospodarką rynkową za pomocą przepisów prawa i innych instytucji w rodzaju Urzędów Ochrony Konkurencji, a także za pomocą bardziej elastycznych instrumentów ekonomicznych takich jak np. stopa procentowa, podatki i zasiłki. Zdaniem socjaldemokratów sterowanie owo, nie niszcząc motywacji do efektywnego gospodarowania, może zapewnić podporządkowanie gospodarki rynkowej potrzebom wszystkich obywateli.

Moim zdaniem próby socjaldemokratów zbudowania takiego społeczeństwa w niektórych krajach zakończyły się umiarkowanym sukcesem. Mam na myśli przede wszystkim kraje nordyckie (Danię, Finlandię, Islandię, Norwegię i Szwecję), ale także np. Niemcy. Nie oznacza to – oczywiście – że kraje te nie mają swoich problemów i że nie stoją w obliczu wyzwań, o których nie wiadomo, czy sobie z nimi poradzą (np. zagrożenia polityczne, zmiany klimatyczne, zagrożenie wyczerpaniem zasobów Ziemi).
*
Uważam się za socjaldemokratę.



[A] W przypadku własności wspólnej prawa do decydowania o przedsiębiorstwie i materialne skutki podejmowanych decyzji przypisane są do grup ludzi (np. grupa spółdzielców, mieszkańcy gminy, wszyscy obywatele kraju) bez jednoznacznego określenia kompetencji i obowiązków konkretnych osób. W efekcie często kto inny podejmuje decyzje gospodarcze, a kto inny odczuwa ich materialne skutki (zyski i straty). Natomiast w przypadku własności prywatnej te prawa i te skutki często przypisane są do pojedynczych osób i w efekcie ta sama osoba decyduje i ponosi materialne skutki swoich decyzji, co może skutkować silną motywacją do efektywnego gospodarowania.

sobota, kwietnia 01, 2017

Z forum "Razem": o Kołakowskim

Na forum RAZEM B. napisał o Głównych nurtach marksizmu Leszka Kołakowskiego: Dlatego, zanim czytelnik uzna za swoją opinię, że „praca Kołakowskiego – zrazu pomyślana jako podręcznik – stała się przepastnym (i w dużym stopniu bezwartościowym…) zbiorem kalumnii i inwektyw”, powinien sam przeczytać „Główne nurty marksizmu” i wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.

To były okolice 1982 r., kiedy w akademiku przy al. Niepodległości R. sfotografował trzy tomy Leszka Kołakowskiego Głównych nurtów marksizmu (po 4 strony na jednej fotografii formatu A4), a potem pożyczył mi je, a ja je przestudiowałem. Dla mnie Kołakowski i Główne nurty marksizmu były i są ważne.

Po pierwsze, bardzo ważne były słowa Kołakowskiego, oceniającego własny wkład w budowę Peerelu: „nie uważam tej swojej aktywności za powód do chluby”. Nim bowiem Kołakowski został Kołakowskim, był komunistycznym hunwejbinem, m.in. przyczynił się do zawieszenia w pracy dydaktycznej Władysława Tatarkiewicza. Do kariery, poza własną inteligencją i pracowitością, katapultowała go „aspirantura” w Adama Schaffa „szkole janczarów”, czyli w słynnym Instytucie Kształcenia Kadr Naukowych w Warszawie.

Po drugie, w Głównych nurtach z właściwą sobie precyzją i jasnością Kołakowski streścił argumenty tych, którzy przed nim dokonali dzieła  destrukcji ortodoksyjnego marksizmu. Kluczowa była dla mnie wzięta przez Kołakowskiego, jak sądzę, od Eugena Boehm-Bawerka i Karla Poppera, myśl o nieempiryczności marksowskiego terminu „wartość” i „wartość dodatkowa”; wynikało z niej - mniej więcej - że marksowska koncepcja wyzysku proletariatu ma podobny status poznawczy jak opowieści o smokach, które czytywałem  w dzieciństwie.
Ważne były także przytaczane przez Kołakowskiego przykłady Karola Marksa i marksistów pomysłów, którym zaprzeczyła historia (np. marksistowska filozofia historii z prognozą nieuchronności nastania socjalizmu i komunizmu oraz koncepcja bezwzględnego ubożenia klasy robotniczej).

Po trzecie, Główne nurty marksizmu uznałem wtedy za coś w rodzaju bardzo przydatnej, a chwilami wstrząsającej, encyklopedii marksizmu i historii marksizmu. Dopiero dziś zdaję sobie sprawę, że ta encyklopedia i ta historia ma swoje braki, np. mam wrażenie, że Kołakowski nie potraktował dostatecznie poważnie zainicjowanych przez Ladislausa von Bortkiewicza sporów wokół tzw. problemu transformacji.

Sądzę, że Kołakowski był wspaniałym nauczycielem filozofii, lecz że sam żadnej nowej filozofii nie stworzył. Pamiętam szczupłą sylwetkę Kołakowskiego u schyłku życia, małpią, inteligentną twarz, długi, czarny płaszcz i słynną szklaną laskę. Ze smutkiem patrzyłem na jego losy w tych latach. Pamiętam ironię, z jaką Stanisław Lem skwitował Leszka Kołakowskiego nawrócenie się na chrześcijaństwo.