środa, maja 07, 2008

Korespondencja (3)

KB przysłała mi właśnie link do "Piosenki o esgiehowcach, :)".
*
Jak widzę, mimo ciężkiej pracy róznych strażaków, ten święty ogień nadal płonie w młodych duszach. Także komentarze słuchaczy tedego, :), mają swój urok...

piątek, maja 02, 2008

Osiatyński w „Polityce” o podatku liniowym

W „Polityce z 16 kwietnia 2008 r. w bardzo ciekawej rozmowie z Jackiem Żakowskim o podatku liniowym Jerzy Osiatyński deklaruje się jako przeciwnik podatku liniowego. Osiatyński zwraca uwagę, że nawet jeśli bogaci mają wyższą skłonność do oszczędzania niż biedni i podatek liniowy, zostawiając im więcej pieniędzy, przyczyni się do zwiększenia masy oszczędności w Polsce, to nie ma żadnej gwarancji, że spowoduje to zwiększenie inwestycji. Cytowane przez Osiatyńskiego dane statystyczne zaprzeczają takiej opinii. Pewne jest natomiast, że w takiej sytuacji w krótkim okresie zmaleje popyt w gospodarce, co oznacza wzrost bezrobocia i spadek poziomu życia.
*
Żakowski: „A Polska ma podatki zbyt niskie czy zbyt wysokie?”.
Osiatyński: „Dystrybucja dochodu narodowego przez podatki i składki obciążające płace jest stosunkowo niska w porównaniu z innymi krajami OECD. Polskim problemem jest nie wysoki fiskalizm, ale fatalna struktura wydatków publicznych – głównie „sztywnych”, będących skutkiem zbyt niskiej aktywnosci zawodowej Polaków. Przez to wciąż brakuje pieniędzy na rozwój, edukację i naukę, infrastrukturę, które decydują o szansach trwałego rozwoju.”
Żakowski: „Jeżeli tak jest i podatek liniowy niewiele daje, to czemu kolejne kraje jednak go wprowadzają i czemu także w Polsce jest taki popularny?”
Osiatyński: „Myślę, że w krajach takich jak Polska jest to kwestia mody napędzanej przez ludzi, których obciążenia fiskalne przy podatku liniowym niewatpliwie się zmniejszą. Ale z punktu widzenia oddziaływania podatku liniowego na gospodarkę, im więcej mamy empirycznych danych o skutkach jego wprowadzenia, tym mniej za nim przemawia”.
*
W zasadzie nic dodać, nic ująć... Może tylko to: otóż, sądzę, że wielu ludzi nie lubi sytuacji, w których jedyną drogą do celu okazuje się dobra organizacja zbiorowej pracy i żmudny, wieloletni wysiłek. Wolą proste „jednoczynnikowe” wyjaśnienia i rozwiązania: „Niemcy są bogaci, bo mieli plan Marshalla” (a nie dlatego, że są lepiej zorganizowani i wydajniej od nas pracują). Albo: "Temu wszystkiemu winni są Żydzi!". Krótko mówiąc, „Trzeba tylko wiedzieć, który klawisz nacisnąć!”, i „Będzie dobrze”, :).

czwartek, maja 01, 2008

Co Frydman powiedział Żakowskiemu? (II)

Żakowski: „Ależ pan trafił z tą książką.” (chodzi o pracę R. Frydman, M. Goldberg: Imperfect Knowledge Economics z 2007 r.– B. Cz.).
Frydman: „(...) Phelps dostał Nobla za swoje porzucone przed laty prace zmierzające w podobnym kierunku. Ale on nie poszedł tak daleko jak ja w odrzuceniu mechanistycznych modeli przewidywania przyszłości. Przez lata wspierał mnie i zachęcał do pracy nad krytyką teorii racjonalnych oczekiwań, ale zdawal sobie sprawę, że nie da się jej definitywnie odrzucić, dopóki nie stworzy się innego sposobu modelowania przyszłości. Rozumiał to, czego ja długo nie rozumiałem – siłę przywiązania środowiska makroekonomicznego do teorii racjonalnych oczekiwań. Ta siła była wielka. Kiedy po paru latach do ekonomistów głównego nurtu dotarło, jak głęboko nasza książka z 1983 r. (R. Frydman, E. S. Phelps: Individual Expectations and Aggregate Outcomes - Rational Expectations Examined) podważa fundamenty uprawianej przez nich makroekonomii, powstała kompletna blokada. Przez wiele lat nie udawało mi się opublikować żadnego artykułu na ten temat w żadnym poważnym piśmie ekonomicznym. Już zaczynałem wierzyć, że zwariowałem. Bo wszyscy dokoła – poza Phelpsem, Sorosem i jeszcze klikoma osobami – wierzyli w coś, co mnie wydawalo się oczywistym absurdem.”
*
Hipoteza racjonalnych oczekiwań jest fałszywa. „To jest czysto frankensteinowski pomysł oparty na wierze, że w naturze istnieje jakas uniwersalna prawda o podejmowaniu decyzji przez ludzi, a ekonomiści muszą ją tylko odkryć”. Tymczasem: „Rynek polega na tym, że jedni podejmują decyzje mniej, a drudzy bardziej trafne. (..) Ale nawet gdyby wszyscy wiedzieli o rynku to samo i gdyby wszyscy tak samo myśleli, nie dałoby się stworzyć uniwersalnej reguły. Bo skoro nasze zachowania są wyznaczone przez wiedzę, którą posiadamy, to każdy postęp wiedzy musi zmieniać model, według którego przewidujemy zachowania rynku. Inaczej mówiąc – każda nowa wiedza o mechanizmach podejmowania decyzji rynkowych i o funkcjonowaniu rynku się samounieważnia, bo zmienia mechanizmy, które opisuje.”
*
Dalej Frydman (w duchu Marka Blauga) krytykuje sposób wykorzystania matematyki w ekonomii w 2. połowie XX w.: „Lucas w 1995 r. powiedział, że słabością całej ekonomii, począwszy od Smitha, było nieużywanie wyższej matematyki; jego uczniowie postanowili rozwiąza ć ten problem raz na zawsze. Sięgnęli po ogłoszoną przez Johna Mutha w 1961 r. teorię racjonalnych oczekiwań i przy użyciu najbardziej wyrafinowanych matematycznych rachunków zaczęli budować modele. (...) Dzięki matematyce modele dość szybko stały się niezwykle dokładne. Ale miały jedna istotną słabość. Nie sprawdzały się w rzeczywistości.”
*
Czy można się dziwić, że taka ekonomia zawodzi w praktyce: „Z modeli pisanych przy biurkach wynikało, że rynek kredytów hipotecznych jest mały i jego problemy nie będą miały dla innych rynków istotnego znaczenia. Dlatego Bernanke uważał, że może sobie pozwolić na lekceważenie problemów z kredytami hipotecznymi. Ale w sierpniu zaczęło się okazywać, że znaczenie tego rynku jest większe, niz wynikało z modelu. Kryzys hipoteczny zaczął w widoczny sposób wpływać na konsumpcję, na system bankowy, na rynki finansowe. I to nie tylko w Ameryce (...). Wtedy Bernanke zrozumiał, że model jest do niczego. To znaczyło, że wobec bardzo poważnego kryzysu szef Fed staje z gołymi rękami. Nie ma żadnych wypróbowanych narzędzi. Wrócił więc do tradycyjnych keynesowskich metod polegających na tym, ze kiedy gospodarka dostaje zadyszki, to bank obniża stopy, a rząd wpompowuje więcej pieniędzy w rynek i wszyscy mają nadzieję, że to jakoś pomoże.”
*
Co dalej?
Żakowski: „Czyli widzi pan przełom w myśleniu ekonomistów?”
Frydman: „Są symptomy. Na ostatnim kongresie ameryańskich ekonomistów trzech noblistow zgodziło się z nami (..), że teoria racjonalnych oczekiwań zbankrutowała i trzeba skierować badania gdzie indziej. Ale – z drugiej strony – siedziało tam 600 osób, które tę teorię od lat uprawiają. A ja mam w pamięci ostrzeżenia Keynesa, że latwiej jest wymyślić nową teorię, niż innych do niej przekonać.”
*
Oczywiście brutalnie streściłem rozumowania Frydmana - wywiad z Żakowskim ma bite 7 stron.