Podstawy ekonomii (6) ("'The Mecca of the economist lies in economic biology" (Alfred Marshall)) [to jest stary wpis z 23.06.10]
Wielu zdaje się sądzić, że im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej. Logicznym ukoronowaniem tego poglądu jest wizja gospodarki, w której państwo nie spełnia żadnych funkcji (mam wrażenie, że niektórzy tak właśnie pojmują tzw. gospodarkę wolnorynkową). Taki sposób myślenia jest absurdalny. Wszak to państwo tworzy prawo, które chroni własność prywatną, a także wymusza przestrzeganie tego prawa. Bez tego silniejszy mógłby sprzedać towar słabszemu, a potem bezkarnie odebrać, co sprzedał. W takiej sytuacji niewielu chciałoby handlować, więc gospodarka rynkowa nie mogłaby w ogóle istnieć.
*
W swoim sławnym podręczniku podstaw ekonomii[1] N. Gregory Mankiw i Mark P. Taylor opisują gospodarkę mieszaną, siłą rzeczy krytykując naiwny ideał gospodarki wolnorynkowej. Posługują się przy tym przykładem ludzkiego organizmu, którego zdrowie wymaga niekiedy interwencji lekarza, korygującej działanie samoczynnych biologicznych automatyzmów, takich jak ruchy robaczkowe jelit w naszym ciele. Interwencja ta może przyjmować miliony form, np. przecięcia wrzodu, nastawienia złamanej ręki, podłączenia pompy insulinowej, trepanacji czaszki, zakazu picia alkoholu itd. itp.
*
Otóż w przypadku równie skomplikowanego jak nasze ciało organizmu, jakim jest rynkowa gospodarka, która składa się z milionów współdziałających gospodarstw domowych, przedsiębiorstw, instytucji państwowych, fundacji i stowarzyszeń, jest podobnie. W imię efektywności i sprawiedliwości państwo koryguje działanie automatu "niewidzialnej ręki rynku". Interwencja ta przyjmuje miliony form, np. zakazu nadmiernej emisji do atmosfery SO2 przez firmę "National Chemicals", podziału przedsiębiorstwa ATT przez Urząd Ochrony Konkurencji, dotowania badań naukowych na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Zachodniego Wybrzeża, obniżenia zasiłku dla bezrobotnych do 450 złotych miesięcznie, podniesienia stopy repo przez bank centralny w celu zahamowania emisji pieniądza w bankach komercyjnych, itd. itp.
*
Zgodnie z powszechnie akceptowaną opinią nie jest racjonalne utrzymywać, że ludzki organizm sam poradzi sobie z cukrzycą lub zapaleniem płuc i lekarze nie powinni mu w tym przeszkadzać. A jednak, w przypadku gospodarki wielu (zwłaszcza w Polsce!) domaga się, by państwo nie przeszkadzało w pracy automatowi rynku, a także - w razie kryzysu - w ewentualnym przywróceniu przez ten automat właściwego stanu rzeczy. Niekonsekwencja jest jawna, a wniosek - oczywisty. Zdaniem autorów podręczników elementarnej ekonomii (wbrew najbardziej radykalnym zwolennikom "gospodarki wolnorynkowej", "wolności gospodarczej", itp.) nie to jest problemem, czy państwo ma w ogóle interweniować w gospodarce. Rzecz w tym, na jaką skalę i w jakich konkretnie formach interwencja ta powinna się odbywać.
------------
[1] N. Gregory Mankiw, Mark P. Taylor: Mikroekonomia i Makroekonomia, PWE, Warszawa 2010.
*
W swoim sławnym podręczniku podstaw ekonomii[1] N. Gregory Mankiw i Mark P. Taylor opisują gospodarkę mieszaną, siłą rzeczy krytykując naiwny ideał gospodarki wolnorynkowej. Posługują się przy tym przykładem ludzkiego organizmu, którego zdrowie wymaga niekiedy interwencji lekarza, korygującej działanie samoczynnych biologicznych automatyzmów, takich jak ruchy robaczkowe jelit w naszym ciele. Interwencja ta może przyjmować miliony form, np. przecięcia wrzodu, nastawienia złamanej ręki, podłączenia pompy insulinowej, trepanacji czaszki, zakazu picia alkoholu itd. itp.
*
Otóż w przypadku równie skomplikowanego jak nasze ciało organizmu, jakim jest rynkowa gospodarka, która składa się z milionów współdziałających gospodarstw domowych, przedsiębiorstw, instytucji państwowych, fundacji i stowarzyszeń, jest podobnie. W imię efektywności i sprawiedliwości państwo koryguje działanie automatu "niewidzialnej ręki rynku". Interwencja ta przyjmuje miliony form, np. zakazu nadmiernej emisji do atmosfery SO2 przez firmę "National Chemicals", podziału przedsiębiorstwa ATT przez Urząd Ochrony Konkurencji, dotowania badań naukowych na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Zachodniego Wybrzeża, obniżenia zasiłku dla bezrobotnych do 450 złotych miesięcznie, podniesienia stopy repo przez bank centralny w celu zahamowania emisji pieniądza w bankach komercyjnych, itd. itp.
*
Zgodnie z powszechnie akceptowaną opinią nie jest racjonalne utrzymywać, że ludzki organizm sam poradzi sobie z cukrzycą lub zapaleniem płuc i lekarze nie powinni mu w tym przeszkadzać. A jednak, w przypadku gospodarki wielu (zwłaszcza w Polsce!) domaga się, by państwo nie przeszkadzało w pracy automatowi rynku, a także - w razie kryzysu - w ewentualnym przywróceniu przez ten automat właściwego stanu rzeczy. Niekonsekwencja jest jawna, a wniosek - oczywisty. Zdaniem autorów podręczników elementarnej ekonomii (wbrew najbardziej radykalnym zwolennikom "gospodarki wolnorynkowej", "wolności gospodarczej", itp.) nie to jest problemem, czy państwo ma w ogóle interweniować w gospodarce. Rzecz w tym, na jaką skalę i w jakich konkretnie formach interwencja ta powinna się odbywać.
------------
[1] N. Gregory Mankiw, Mark P. Taylor: Mikroekonomia i Makroekonomia, PWE, Warszawa 2010.